Winobranie: nie odkrywajmy drugi raz Ameryki!

Już bardzo, bardzo dawno temu apelowałem o to, aby przy robieniu winobraniowego korowodu nie odkrywać na nowo Ameryki, ale wzorować się na tym co się robi od lat na Zachodzie. Nie wiem jak czytelnicy ale my jeździmy na takie uliczne karnawały i korowody. Na pewno wybiorę się jak co roku na Karneval der Kulturen do Berlina i na Notting Hill Carnival do Londynu (obecnie największa uliczna impreza Europy i druga na świecie- 2 mln uczestników). Na te uliczne imprezy jeździmy co roku i co roku jest coraz więcej ludzi.
Można się śmiać lub oburzać, ale powiem to wprost. Przecież dziś już młodzież i ogólnie młodsze pokolenia nie piją alkoholu, przynajmniej nie tyle co kiedyś. Jest inna kultura, inne używki, np. marihuana która zastąpiła piwo już dekadę temu gdy ja chodziłem do szkół, i inna muzyka, dziś najpupularniejszą muzyką do tańczenia po rocku jest reggae i gatunki pochodne. To wykonawca takiej muzyki sprzedał w zeszłym roku najwięcej swoich płyt.
W Zielonej Górze Winobranie organizują władze, gdzie indziej- robią to ludzie. I jest to różnica przeogromna. Po prostu takie uliczne imprezy w innych miastach- Berlin, Londyn, są głównie przeznaczone dla, szczerze to mówiąc, "współczesnej publiki", zrobione pod jej gust muzyczny (tacy ludzie na niej się bawią), i bardzo dużo jest tam dancehallu, ragga, soca, reggae, reggaetonu, dubu i tym podobnej muzyki. Młodsi tańczą, starsi mieszkańcy i turyści fotografują i filmują stojąc po bokach. I przyjeżdżają na to setki tysięcy ludzi, i to są obecnie największe uliczne imprezy Europy. Kto Państwu tu z Berlina przyjedzie kiedy między tutejszą imprezą a Karnawalem Kultur w Berlinie jest taka przepaść jakościowa?
Komentarze
Prześlij komentarz